czwartek, 2 maja 2013

Zwiedzamy Wielkopolskę dalej.

A dzisiaj, a dzisiaj jedziemy gdzie? No zwiedzamy Wielkopolskę, więc taka wycieczka nie byłaby chyba ważna gdybyśmy nie odwiedzili Biskupina i Gniezna. Wczorajszy dzień bardzo udany (pomimo wpadki z butami), więc wszyscy są w świetnych nastrojach. Troszkę, no naprawdę odrobinkę,
nie podoba mi się to co dzieje się za oknem, bo tam zdecydowanie za dużo chmur (no bądźmy szczerzy tylko chmury i nie przypominają cukrowej waty). A to oznacza, że nie ma szans na słoneczne zdjęcia i to mi troszkę humor psuje. A ponadto jak spadnie deszcz to wszystko będzie mokre. Biorąc pod uwagę teren w który się wybieramy, dzieci mogą się nieźle ufajdać. A to z kolei spowoduje częste inspekcje butów przez Darka – no bo żeby błota do samochodu nie naniosły, żeby siedzeń nie pobrudziły, no i ogólnie żeby z nich w samochodzie nie kapało. Buty pal licho, można zdejmować, ale ja wiem, że to brudzenie na butach się nie skończy na pewno. Pokrowców na dzieci nie mam, a jak się ubłocą to Darek może wpaść na pomysł, aby przepakować bagaże na tylne siedzenie, a dzieci do bagażnika. No chociaż bagażnik też słabo przed brudzeniem zabezpieczony, folia remontowa nie zaciągnięta. Jedno jest pewne trzeba będzie dziewczynki pilnować co by ojciec nerwicy się nie nabawił. Wszystko to potrafię wyczytać z tych szarych chmur, które się snują za oknem i litość mnie nad sobą bierze, bo mam wrażenie, że moja wyobraźnia jest moją udręką. No dobra, ale wracając do dzisiejszych planów. Śniadanie zjedzone. Daruś był rano w dyskoncie spożywczym i zakupił świeże bułeczki oraz próżniowo pakowane parówki. Kawka i herbatka jest na kwaterze „gratis”(nie limitowana). Po tym prawie królewskim śniadanku Antośce trzeba było od razu zmienić pieluchę, ale w sumie dobrze, że jeszcze na kwaterze, bo w drodze to dużo bardziej kłopotliwe. Można więc stwierdzić, że nam córcia przysługę zrobiła. Zbieram jeszcze szybciutko rzeczy, które mogą się przydać w ciągu dnia i udajemy się do samochodu. Jeszcze nie pada (i proszę Boga żeby zaczekał z tym deszczem chociaż do Gniezna, bo w Biskupinie w deszcz może być nie wesoło). Dzisiaj zdecydowanie chłodniej, więc przyda się ten polarek podpinany do Antosi kurtki (wreszcie coś się przyda z tej sterty rzeczy, które zabrałam). A Biskupin tętni życiem. Cala wioska tętni życiem. Lepi się garnki, tka tkaniny, chodzi na szczudłach, jeździ konno i gotuje strawę w ogniskach, przy których dzisiaj chętnie grzeją się ludzie. Dziewczynki szwendają się po szałasach, Tosia jest zafascynowana ważeniem strawy na dworze i zagląda do każdego napotkanego garnka, Barbara natomiast cały czas próbuje nas na coś naciągnąć. Jest chłodno, pochmurno i nieźle wieje, ale na szczęście nie pada. Tą optymistyczną informacją zakończę wizytę w Biskupinie. Mamy dzisiaj małą niespodziankę dla Basi. Jedziemy do parku rozrywki z plastikowymi dinozaurami. Ktoś miał pomysł na biznes, jak babcie kocham. Hektar łąki, kilkaset kilogramów polimerów i forsa płynie strumieniami. No ale cóż, dziecku odmówisz?! Często odmawiamy, ale raz na jakiś czas... Wiem, że dla dziewczynek rozrywka to na razie coś zupełnie innego niż dla nas. A jestem też zdania, że nie można dzieci torturować – pokazać, że jest i nie pozwolić skorzystać. Dlatego raz na jakiś czas... I dlatego park z plastikowymi dinozaurami. Dzieciom się podobało, a to najważniejsze. Jeszcze Gniezno, ale tutaj to już naprawdę krótki spacerek, bo jesteśmy już porządnie zmarznięci i na dodatek mży. Pogoda nie zachęca do szwendania. A my jesteśmy już ładnych kilka godzin na dworze i zaczynam się obawiać, że jeszcze ktoś się przeziębi (najprędzej ja, bo się wystroiłam w bardzo lichutkie pepitko, nie wiedzieć czemu, skoro od rana wróżyłam z chmur). Darek z Basią wdrapali się na wierzę Katedry i mieli Gniezno w pigułce. My z Antosią ze względu na silne wiatry zostałyśmy na dole i zwiedzałyśmy kościół. Wracamy do Poznania. Trzeba się ogrzać i pomyśleć co z jutrzejszym dniem robimy.























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz