Dawno temu (powinnam tu raczej napisać 15 kg temu), a było to
wtedy gdy Tosia miała pół roku. Nie daleko naszego miejsca
zamieszkania, pojechaliśmy na wiosenny spacer :).
Guzów.
Zespół pałacowo- parkowy to zdecydowanie zbyt szumna nazwa tego
miejsca. Szczególnie, że mocno zaniedbana, ale nawet w tym stanie
ma pewien dziki urok. Spacer jednak nie do końca przyjemny. Było
wtedy trochę grząsko i ślisko. No i te stada wron, czy gawronów w
koronach drzew. Stwarzały atmosferę jak u Hitchcocka, a jak doda
się do tego jeszcze informację, że sam Hitler podobno właśnie tu
świętował kapitulację Warszawy.
Całość robi dość makabryczne wrażenie. Do samego pałacu nie
daliśmy rady podejść bo był ogrodzony i trwały tam prace-
remontowe chyba? W czasie I wojny światowej mieścił się tutaj
szpital. II wojna nie poprawiła jego sytuacji. Najpierw Niemieccy
najeźdźcy zabrali co fajniejsze fanty. Potem "armia
wyzwoleńcza" wpadła z wizytą, nie musiałabym chyba pisać,
że nie proszoną, ale napiszę. Od roku 1945 obiekt ten należy do
skarbu państwa.
Z Guzowa niestety musieliśmy się ekspresowo ewakuować. Powodem
tego były kraczące ptaszyska, które próbowały na nas narobić.
Upolować Darka prawie im się udało. I ten incydent przesądził o
tym, że tata zarządził odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz