Pojechaliśmy na spacer do Wilanowa. Pogoda była prześliczna, choć może odrobinkę za dużo chmurek na niebie się zgromadziło przez co często musiałam czekać na słoneczko do zdjęć. No ale dość tego słodzenia bo cały wyjazd tak słodki nie był.
Samo wyjście z domu już wywołuje u ojca rodziny nerwowe tupanie. Bo się guzdrzemy. Bo Basia zamiast włosy czesać gapi się w telewizor, bo ja właśnie w tej chwili postanowiłam pozbierać rzeczy do prania (no żebym miała mniej roboty jak wrócimy), bo Antosia się drze odłożona do łóżeczka, a wolałaby być na rękach. Odłożyłam ją bo chciałam spakować do torby potrzebne dla Antosi rzeczy. Poszłam do kuchni nalać jej wody do buteleczki i tam w tej kuchni okazuje się, że na blacie stoi pełno naczyń do mycia, postanawiam więc szybciutko je powrzucać do zlewu (no będę miała mniej jak wrócimy). A oczyma wyobraźni już widzę Darka, który paląc trzeciego papierocha kopie samochód w opony, ale najchętniej to kopnął by mnie w pupę za takie wychodzenie z domu. Mimo trudnych początków wycieczka jednak bardzo udana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz